ZASTĘPCZA OFIARA CHRYSTUSA

E.H.JackSequeira

 

Na opracowanie to składa się fragment książki Jack’a Sequeiry „Beyond Belief” wydanej przez „Pacific Press” w 1993 roku oraz tłumaczenie artykułu tego samego autora pt. „Gospel Issues in Adventism”, którego oryginalna treść znajduje się na stronie internetowej:  www.jacksequeira.org/jacklist.htm

Osoby znające język angielski gorąco zachęcam do przeczytania wszystkich artykułów tego autora zamieszczonych na w/w stronie.

Komentarze do Lstu do Rzymian, Galacjan, Efezjan oraz Hebrajczyków w formie audio, znajdują się na stronie www.gospeltruth.org

 

Tłumaczenie – Sławomir Gromadzki

 

 

TRZY ASPEKTY ZABWIENIA OD GRZECHU

 

Prawda, która jest w Chrystusie, czyli święta historia Jego życia i śmierci oferuje nam zbawienie od grzechu w jego trzech aspektach:

 

  1. Zbawienie od winy i kary za grzech (śmierci) = USPRAWIEDLIWIENIE;
  2. Wyzwolenie spod niewoli grzechu = UŚWIĘCENIE;
  3. Uwolnienie od natury i obecności grzechu = UWIELBIENIE.

 

Pierwszy aspekt zbawienia w Chrystusie oznacza nasze usprawiedliwienie; drugi uświęcenie, zaś trzeci odnosi się do naszego uwielbienia (przemienienia).

Musimy pamiętać o tym, że chociaż nasze usprawiedliwienie, jako chrześcijan jest faktem dokonanym (Rzym. 5,1; Jan 5, 24), to uświęcenie jest ciągłym doświadczeniem, które dotyczy czasu teraźniejszego (1Tes.4,2-7; 5,23), uwielbienie zaś (przemienienie) stanowi naszą chwalebną nadzieję, która znajdzie swoje urzeczywistnienie w przyszłości przy powtórnym przyjściu Chrystusa (Rzym.8,24-25; Fil.3,20-21).

Jednak, wszystkie te trzy aspekty naszego zbawienia: usprawiedliwienie, uświęcenie i uwielbienie, zostały już zrealizowane w narodzeniu, życiu, śmierci oraz zmartwychwstaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa. Z tego powodu, wszystkie te trzy elementy naszego zbawienia są dla nas dostępne w Chrystusie i nie mogą być od siebie oddzielone. Bo, kogo Bóg usprawiedliwia, tego też uświęca i uwielbia (Rzym. 8,30; Hebr. 10, 38-39). Jedynie wszystkie te trzy aspekty zbawienia tworzą całość ewangelii i są oferowane ludzkości jako dar w jednym opakowaniu. Dlatego nie można przyjąć jednej części tego daru bez akceptacji pozostałych.

 

 

 

DWA ETAPY ZBAWIENIA

 

Zbawienie możemy podzielić na dwa nierozłączne, ale różniące się od siebie elementy:

 

  1. Zbawienie jest tym, czego Bóg już dokonał dla wszystkich ludzi w życiu i śmierci swojego Syna. Apostoł Paweł często określa to zbawienie mianem my w Chrystusie (1Kor.1,30-31; Efez.1,3-6; 2,13; Fil.3,9). Ten aspekt zbawienia stanowi obiektywną prawdę, która znalazła swoje wypełnienie w ziemskiej historii życia i śmierci Chrystusa.

 

  1. Zbawienie według Biblii odnosi się również do tego, czego Bóg dokonuje w nas przez Ducha Świętego. Dlatego apostoł Paweł często dla określenia tego aspektu zbawienia używa zwrotu Chrystus w nas (Rzym.8,10; Gal.2,20; Ef.3,17; Kol.1,27).

 

Ponieważ ten drugi aspekt naszego zbawienia ma związek z naszym doświadczeniem, często nazywany jest subiektywną prawdą i z tego powodu nie może stanowić dodatku do obiektywnej ewangelii, czyli do tego, czego Bóg już dla nas dokonał umieszczając nas w Chrystusie.

 

Ten drugi etap może być określony mianem owocu usprawiedliwienia, do którego zalicza się, między innymi: pokój z Bogiem (Rzym. 5, 1), zwycięstwo nad grzechem, jako proces uświęcenia, który może być osiągnięty również przez wiarę (Rzym.6,22; 2Pt.1,5-7) oraz zmiana naszej grzesznej natury w czasie uwielbienia (Rzym.8,24; 1Kor.15,51-54; Fil.3,20-21).

 

Problemy z należytym zrozumieniem ewangelii bardzo często związane są z niedostrzeganiem różnicy pomiędzy tym, czego Bóg już dokonał dla wszystkich grzesznych ludzi w Chrystusie dwa tysiące lat temu, a tym, czego obecnie dokonuje w życiu wierzących poprzez mieszkającego w nich Ducha Świętego.

Chrystus jest naszą sprawiedliwością w obu tych aspektach zbawienia i obydwa stają się skuteczne w naszym życiu wyłącznie przez wiarę. Istnieją jednak miedzy nimi pewne istotne różnice:

  1. I. Ten pierwszy aspekt zbawienia, czyli tę obiektywną prawdę ewangelii, która jest w Chrystusie nazywamy przypisaną nam sprawiedliwością Chrystusa. To właśnie ona daje wierzącemu prawo do zbawienia teraz i w czasie sądu.
  2. II. Drugi aspekt zbawienia, czyli subiektywną prawdę ewangelii, związaną z tym, czego Chrystus dokonuje w nas, nazywamy udzieloną nam sprawiedliwością Chrystusa. Stanowi ona dowód autentyczności zbawienia w Chrystusie, czyli przyjęcia przypisanej sprawiedliwości.

 

W najmniejszym nawet stopniu ta udzielona sprawiedliwość nie pomaga nam w uzyskaniu prawa do zbawienia. Jej obecność jedynie świadczy o tym, co już jest naszą rzeczywistością i prawdą w Chrystusie.

 

Udzielona sprawiedliwość nie gwarantuje nam zbawienia, ale jeśli brakuje jej w naszym życiu, wtedy stanowi to dowód tego, że albo nie zrozumieliśmy ewangelii, albo nie przyjęliśmy przypisanej sprawiedliwości, a to oznacza, że nie posiadamy autentycznej wiary, bez której nie kwalifikujemy się do zbawienia (Jak.2,20-23; Mat.22,11-13).

 

Istnieją cztery podstawowe różnice pomiędzy obiektywną (my w Chrystusie) i subiektywną (Chrystus w nas) prawdą ewangelii:

 

  1. PEŁNA / PROGRESYWNA (różnica):

My w Chrystusie jesteśmy w pełni doskonali w każdym aspekcie sprawiedliwości (1Kor.6,11; Ef.1,3; Kol. 2,10).

Chrystus w nas natomiast, to: uświęcenie, stanowiące ciągły proces, który realizowany jest do chwili powrotu Chrystusa oraz uwielbienie naszej natury i ciała w czasie Jego powtórnego przyjścia (Rzym.5,3-5; 8,18-23; 1Kor.15,51-57; Fil.3,12-14; Kol.1,27; 2,6; 1Tes.5,23-24; 2Pt.1,3-8).

 

  1. UNIWERSALNA / WARUNKOWA:

W Chrystusie wszyscy zostaliśmy prawnie usprawiedliwieni i odkupieni (Rzym.5,18; 2Kor.5,18-19; 1Tym.4,10; Tyt.2,11; 1Jan2,2).

Natomiast, to, co czyni Chrystus w nas, odnosi się wyłącznie do wierzących, którzy przez wiarę doświadczyli nowonarodzenia (Jan 3,16; Rzym.8,9-10; 1Kor.6,17-20; 2Kor.3,17-18; 2Kor,6,14-16; 1Tym.4,10).

 

  1. ZEWNĘTRZNA / KOOPERACYJNA:

My Chrystusie otrzymaliśmy sprawiedliwość bez jakiegokolwiek udziału z naszej strony (Rzym.3: 21,28; Fil.3,9).

To, co czyni Chrystus w nas, wymaga współpracy wierzącego, który przez wiarę „chodzi w Duchu” (Jan 15,1-5; 17,23; Rzym.8,9-14; Gal.2,20; 1Jan 3:23-24).

 

  1. LEGALNIE ZASŁUŻONA / DEMONSTRACYJNA:

Nasza sprawiedliwość w Chrystusie stanowi jedyny zbawienny środek. Jest sprawiedliwością, dzięki której w Chrystusie legalnie zasługujemy na zbawienie, i jeśli tylko jej nie odrzucimy, daje nam pełną gwarancję nieba teraz i w czasie sądu (Dz. Ap. 13, 39; Rzym. 3, 28; 10, 4; Gal. 2, 16; Ef. 2, 8-9; Tyt. 3, 5).

Chrystus w nas jest dowodem, świadczącym o tym, że jesteśmy zbawieni w Nim, ale nie jest to sprawiedliwość zasłużona, inaczej mówiąc, nie jest wartością, dzięki której zasługujemy na zbawienie (Mat. 5, 14-16; Jan 13: 34, 35; 14, 12; Ef. 2, 10; Tyt. 3, 8).

 

 

MOTYW „W CHRYSTUSIE”

 

Głównym tematem związanej z ewangelią teologii występującej w listach apostoła Pawła jest motyw w Chrystusie. Oparty jest on na biblijnej zasadzie solidarności, czy zbiorowej jedności. Jest to koncepcja całkowicie obca dla umysłu reprezentującego zachodnią kulturę, choć nadal aktualna w niektórych częściach świata.

Ta biblijna prawda mówi o tym, że tak jak to, co zrobił Adam jest naszym udziałem, bo byliśmy w związku solidarności z nim, tak też to czego dokonał Chrystus – Drugi Adam jest też naszym udziałem, gdyż wszyscy byliśmy zjednoczeni również w Nim.

Ponieważ w języku hebrajskim, słowo Adam oznacza „RODZAJ LUDZKI”, możemy powiedzieć, ze zarówno Adam, jak i Chrystus – Drugi Adam (1Kor.15,45) byli reprezentantami, albo zastępcami wszystkich ludzi. Z tego powodu, historia Adama – włącznie z jego upadkiem i potępieniem – jest naszą historią, i tak samo święta historia życia i śmierci Chrystusa jest również naszą wspólną historią, gdyż wszyscy byliśmy w nich obu solidarnie zjednoczeni.

Skoro zaś Chrystus był naszym reprezentantem i my byliśmy w Nim, albo, jak wyraziłby to apostoł Paweł, skoro znajdowaliśmy się „w Jego biodrach”, to wszystko, czego On dokonał, włącznie z Jego doskonałością i śmiercią, tego cały rodzaj ludzki dokonał w Nim. Dzięki temu, Bóg może zbawić nas legalnie, zgodnie z wymaganiami Prawa, które oczekuje od nas doskonałego posłuszeństwa i śmierci.

A gdy już przyjęliśmy nasze zbawienie w Chrystusie (uwolnienie od winy i kary za grzech, czyli uwolnienie od śmierci), to teraz Jezus poprzez Ducha Świętego może mieszkać w nas, aby wyzwolić nas spod niewoli grzechu, realizując w nas proces uświęcenia.

 

 

ZASTĘPCZA OFIARA CHRYSTUSA

 

Biblijna koncepcja naszej zbiorowej jedności w Chrystusie pozwala nam właściwie zrozumieć doktrynę mówiącą o zastępczej ofierze. To właśnie ta doktryna stanowiła główny punkt sporu teologicznego, jaki w czasie wielkiej reformacji toczył się pomiędzy protestanckimi i katolickimi teologami. Katoliccy teolodzy twierdzili, że Bóg nie może usprawiedliwiać grzesznika przy pomocy zastępczej ofiary Swojego Syna, skoro Jego święte i niezmienne Prawo nie potępia sprawiedliwego, ale grzesznika, skazując go na wieczną śmierć. Ich zdaniem Bóg postąpiłby niezgodnie ze swoim Prawem, gdyby w taki nielegalny sposób usprawiedliwił grzesznika, czyniąc go sprawiedliwym, chociaż nadal z punktu widzenia prawa pozostaje on grzesznikiem. Katoliccy teolodzy upierali się przy tym, że zanim Bóg mógł legalnie uznać jakiegoś wierzącego za usprawiedliwionego, najpierw musiał uczynić go sprawiedliwym poprzez przelaną łaskę, gdyż inaczej dałby świadectwo kłamstwu, uznając sprawiedliwym kogoś, kto nadal jest grzeszny.

Reformatorzy, nie mogąc zgodzić się z legalistyczną katolicką koncepcją usprawiedliwienia, przedstawili biblijną koncepcję zastępczej ofiary Chrystusa. Według niej, Bóg uznaje wierzącego sprawiedliwym na podstawie życia i śmierci Chrystusa, co w pełni zadośćuczyniło wymaganiom prawa. Inaczej mówiąc, sprawiedliwość Chrystusa zastąpiła brak sprawiedliwości wierzącego.

Jednak katoliccy teolodzy nie zgodzili się z tym rozwiązaniem, argumentując, że taka zastępcza sprawiedliwość jest nieetyczna i nielegalna, gdyż żadne prawo nie zezwala na to, by jedna osoba przejęła winę i karę drugiej. Sprawiedliwość nie może być przeniesiona z jednej osoby na drugą. Zgodnie z tym oskarżyli reformatorów o nauczanie czegoś, co nazwali „prawną fikcją” i „nieetyczną ewangelią”.

Dokładnie analizując całą tę sytuację, dochodzimy do wniosku, że obie strony pod pewnym względem miały rację, ale też zarówno jedna, jak i druga strona nie była wolna od błędu. Katoliccy teolodzy mieli rację, jeśli chodzi o wątpliwości odnośnie etycznego aspektu głoszonej przez protestantów Ewangelii, gdyż prawdą jest, że Bóg faktycznie musi najpierw uczynić grzesznika sprawiedliwym zanim oświadczy, że w obliczu Prawa jest on sprawiedliwy. Z drugiej jednak strony, ich (katolicka) koncepcja usprawiedliwienia daleka była od tego, czego naucza Słowo Boże i słusznie zostali oskarżeni przez reformatorów o legalizm. Reformatorzy z kolei, mieli rację twierdząc, że człowiek, który uwierzy zostaje usprawiedliwiony jedynie w oparciu o życie i śmierć Jezusa (Rzym.10,4). Popełnili jednak błąd, jeśli chodzi o etyczny aspekt Ewangelii, twierdząc, że czyny i śmierć Chrystusa zostały przyjęte zamiast naszych uczynków i naszej śmierci. Oponenci tej koncepcji uznali ją za nieetyczną, dlatego że według Biblii Bóg nie może przenosić winy czy sprawiedliwości z jednej osoby na drugą (5Mojż.24,16; 2Król.14,6; Ezech.18,1-20).

Jak zatem powinna wyglądać prawdziwa, biblijna koncepcja zastępczej sprawiedliwości i ofiary Chrystusa?

W Piśmie Świętym podstawą tej prawdy jest nasza solidarność, albo zbiorowa jedność z Chrystusem. Tak jak wszyscy byliśmy zjednoczeni w Adamie, tak też cały rodzaj ludzki znajdował się w Chrystusie, dzięki czemu On sam był ludzkością, był nami i na takiej zasadzie to, czego On dokonał stało się naszym udziałem, gdyż my dokonaliśmy tego w Nim. W ten sposób Bóg mógł zbawić nas legalnie, zgodnie z wymaganiami Prawa i może oświadczyć, że w obliczu Prawa Jego Syn był doskonale posłuszny i zmarł nie tyle zamiast nas, co jako my (jako nasz Reprezentant). Prawo zaś do tego, by reprezentować cały upadły rodzaj ludzki Chrystus zdobył dzięki temu, że przy wcieleniu Bóg zjednoczył Go ze skumulowanym życiem rodzaju ludzkiego. To pozwoliło Mu wystąpić w roli Drugiego Adama i stać się legalnym Zastępcą upadłej ludzkości. Dzięki tej w pełni biblijnej koncepcji, „Bóg pozostaje sprawiedliwym, usprawiedliwiając grzesznika” (Rzym. 3.26), a ewangelia nie może być już dłużej nazwana „prawna fikcją”.

Reformatorzy nie potrafili rozwiązać etycznego problemu głoszonej przez nich Ewangelii, ponieważ według nich (podobnie jak według katolickich teologów) człowieczeństwo Chrystusa różniło się od naszego. Jedynie wówczas, gdy zidentyfikujemy człowieczeństwo Chrystusa z naszym zbiorowym upadłym człowieczeństwem, które przyszedł On zbawić, możemy głosić etyczną ewangelię, która jest bezwarunkową Dobrą Nowiną. Inaczej mówiąc, człowieczeństwo, którego Chrystus nie przyjął, nie mogło być przez Niego zbawione!

 

Słowo “zastępstwo” jest bardzo popularne i zrozumiałe we współczesnym świecie. Zastępstwa stosowane są bardzo powszechnie np. w sporcie, wśród nauczycieli oraz w wielu innych zawodach i dziedzinach życia. I chociaż faktycznie słowo to nie występuje w Piśmie Świętym, to Biblia wyraźnie naucza, że Jezus żył i umierał na naszym miejscu. Istnieje wiele tekstów biblijnych, które to potwierdzają: Izaj. 53:4-6, 11; 2 Kor. 5:21; Gal. 3:13; Heb. 2:9; 9:28; 1 Pt. 3:18. Pomimo tego jednak, że według Biblii Chrystus faktycznie żył i umarł jako nasz Zastępca, to nawet wśród chrześcijan istnieje stanowcza opozycja wobec tej prawdy? Jest tak, dlatego że w przeciwieństwie do zawodu reprezentowanego przez np. nauczycieli czy sportowców biblijna doktryna mówiąca o zastępstwie stwarza bardzo istotny legalny (prawny) problem, gdyż zgodnie z treścią Pisma Świętego osoba, która jest bez winy w żadnym wypadku nie może być ukarana w zastepstwie. Ponieważ Chrystus nie popełnił grzechu, pojawia się pytanie: Jak Bóg mógł ukarać Go na krzyżu za nasze grzechy? Inaczej mówiąc, Bóg nie byłby w stanie usprawiedliwić grzesznych ludzi na podstawie tego, czego dokonał Chrystus zachowując jednocześnie swoją integralność względem własnego Prawa, które nas potępia i skazuje na śmierć. W jaki sposób możemy rozwiązać ten etyczny dylemat? Reformatorzy mieli rację wysuwając doktrynę o zastępczej ofierze Chrystusa. Niestety, nie potrafili wykazać, w jaki sposób Chrystus zdobył prawo do tego być naszym Zastępcą. Zanim Syn Boży mógł stać się naszym Zastępcą musiał najpierw uzyskać do tego prawo. Powodem, dla którego reformatorzy nie byli w stanie tego wykazać, było to, że nie zidentyfikowali człowieczeństwa Chrystusa z upadłą ludzką naturą, którą przyszedł odkupić. Z tego powodu zmuszeni byli nauczać, że zajął nasze miejsce, żył i umarł zamiast nas, bez uprzedniego zidentyfikowania się z naszym potrzebującym odkupienia człowieczeństwem. Słowo „zastępczy” (“vicarious”) odnosi się do kogoś, kto okazuje ludziom współczucie, nie doświadczając jednocześnie ich położenia („nie będąc w ich skórze”). Tradycyjna doktryna o zastępczej ofierze i sprawiedliwości Chrystusa ogólnie naucza, że Chrystus przyszedł na nasz świat, aby zbawić rodzaj ludzki od grzechu. Grzech jednak jest problemem dualnym (dwojakim). Przede wszystkim, grzech jest tym, czym my jesteśmy z natury. Jest stanem, w którym się rodzimy (Ef. 2:3b). Po drugie, grzech odnosi się do naszego postępowania i stanowi przestępstwo Prawa (1 Jan 3:4). W jaki zatem sposób Chrystus zbawił nas od tego dwojakiego problemu grzechu? Odpowiedź, jakiej udzielają przedstawiciele tej doktryny brzmi następująco: Chrystus dokonał tego zastępując naszą grzeszną naturę swoją bezgrzeszną ludzką naturą, oraz zastępując nasze grzeszne postępowanie swoim doskonałym postępowaniem. Tym sposobem stał się On naszym doskonałym Zastępcą.

Brzmi to wspaniale, ale czy faktycznie nauka ta znajduje potwierdzenie w Słowie Bożym? Nigdzie w całym Piśmie Świętym nie znajdziemy potwierdzenia dla takiego zrozumienia zastępczej ofiary i sprawiedliwości Chrystusa. Wręcz przeciwnie, Biblia jasno naucza, że aby Chrystus mógł zdobyć prawo, by stać się naszym Zastępcą musiał pod każdym względem stać się jednym z nas, a jedyną różnicą między Nim a nami było to, że nigdy nie popełnił grzechu. Dlatego w Liście do Hebrajczyków apostoł Paweł jednoznacznie identyfikuje człowieczeństwo Chrystusa z naszym upadłym i potrzebującym odkupienia człowieczeństwem (Hebr. 2:10-11; 14-17).

Doktryna mówiąca o zastępczym życiu i śmierci Chrystusa stwarza dwojakiego rodzaju problem, gdyż przedstawia nieetyczną ewangelię, prowadzącą do założenia, że Chrystus reprezentował nas nielegalnie oraz otwierającą drogę dla „taniej łaski”. Jeśli uznam, że Chrystus żył i umarł zamiast mnie, zakładając jednocześnie, że ja nie miałem żadnego udziału w Jego życiu i śmierci, to w celu uzyskania zbawienia muszę jedynie uwierzyć w Niego, czyli mentalnie zgodzić się z tym, czego On dla mnie dokonał, co otwiera furtkę dla przeświadczenia, że w takim razie mogę nadal żyć tak, jak mi się podoba nie tracąc przy tym zbawienia. Biblia jednak nie naucza czegoś takiego (Rzym. 6:1, 2, 10, 11; Kol. 3:3; 1 Pt. 2:24).

Jedynym prawdziwym wyjaśnieniem nauki o zastępczej ofierze jest motyw „w Chrystusie”, który mówi, że aby zbawić upadłą ludzkość Chrystus musiał najpierw zdobyć prawo do stania się jej Zastępcą i Reprezentantem. I faktycznie tak się stało, gdyż Bóg zjednoczył boskość Chrystusa z naszym skumulowanym, zjednoczonym i potrzebującym odkupienia człowieczeństwem. Przez stanie się Drugim Adamem (Drugim Rodzajem Ludzkim), Chrystus uzyskał kwalifikacje (prawo) do działania na naszą korzyść. Tak właśnie wygląda jasna nauka Pisma Świętego (1 Kor. 1:30, 31; Ef. 2:5, 6): Ale wy dzięki niemu jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem, Aby, jak napisano: Kto się chlubi, w Panu się chlubił” (1 Kor. 1:30-31).

To właśnie z tego powodu, autentyczna sprawiedliwość przez wiarę jest czymś więcej niż mentalnym uznaniem prawdy Ewangelii (uznaniem tego, czego Chrystus dokonał dla nas w swoim życiu i śmierci), ale faktycznym podporządkowaniem się nowej historii, którą Bóg w Chrystusie wpisał w nasze życie. Oznacza to, że teraz przez wiarę stajemy się także posłuszni Ewangelii, identyfikując się z życiem, śmiercią, pogrzebem i zmartwychwstaniem Chrystusa (Rzym. 6:17-18). Takie jest też właściwe znaczenie chrztu: „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania, Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi” (Rzym. 6:3-6).

Zgodnie z tym, co napisał tu Paweł, chrzest jest utożsamieniem się ze śmiercią Chrystusa, Jego pogrzebem i zmartwychwstaniem. Z tego powodu, chrzest w NT jest zawsze aktem, który dokonuje się w Chrystusie” (Rzym. 6:3-8; Gal. 3:27; 1 Pt. 18-22).

Zbawiciel stając się faktycznie nami mógł legalnie stać się naszym prawomocnym Zastępcą i Jego święta historia, Jego życie i śmierć mogą legalnie odnieść się do tych wszystkich, którzy przyjmują Go jako swojego osobistego Zbawiciela. To właśnie z tego powodu w świetle tej nauki, prawdziwe chrześcijaństwo jest czymś więcej niż mentalnym uznaniem prawdy, która jest w Chrystusie, ale faktycznie partycypowaniem w Chrystusie. Prawda ta znajduje swoje odzwierciedlenie za każdym razem, kiedy uczestniczymy w obrzędzie Wieczerzy Pańskiej (1 Kor. 10:16): „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest społecznością krwi Chrystusowej? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest społecznością ciała Chrystusowego?”.

Takie zrozumienie doktryny o zastępczej ofierze oraz naszej reakcji na tę prawdę, nie pozostawia żadnej możliwości dla rozwoju „taniej łaski”. Każdy chrześcijanin, który przez wiarę przyjął Chrystusa jako swego osobistego Zbawiciela musi wyznać, to samo, co wyznał Paweł w Liście do Galicjan i Kolosan: „Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie (Gal. 2:19-20); „Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w nim chodźcie, Wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie” (Kol. 2:6-7).

Prawidłowo zrozumiana doktryna o zastępczej ofierze oferuje nam (wszystkim wierzącym) całkowitą pewność zbawienia, jako że już znajdujemy się „w Chrystusie” „w okręgach niebieskich” (Ef. 2:6), ale w tym samym czasie i w przeciwieństwie do tradycyjnego zrozumienia tej doktryny, nie pozostawia ona możliwości rozwoju dla taniej łaski” (życia według własnego upodobania). Teraz nasze życie ukryte jest w Chrystusie, co oznacza, że musimy też jednocześnie być „przyodziani” w Chrystusa, nie pozostawiając „ciału” pola do działania: „Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się o ciało, dogadzając żądzom” (Rz. 13:14).

Niech to dwojakie doświadczenie stanie się naszym udziałem wraz z naszym wzrostem w łasce i poznaniu Prawdy.

 

 

CZŁOWIECZEŃSTWO  CHRYSTUSA

 

Omawiając temat związany z wcieleniem Syna Bożego, musimy odpowiedzieć sobie na dwa kluczowe pytania:

  1. Co było głównym powodem tego, że Chrystus przyszedł na ziemię jako człowiek?
  2. W jaki sposób Chrystus zbawił nas w ludzkiej naturze?

 

  1. Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, a mianowicie: Co było głównym powodem tego, że Chrystus przyszedł na ziemię jako człowiek, to chrześcijanie odpowiadają na to w trojaki sposób:

 

  1. Chrystus stał się człowiekiem, aby udowodnić, że człowiek może zachowywać Boże Prawo.
  2. Chrystus stał się człowiekiem po to, by być dla nas przykładem.
  3. Chrystus stał się człowiekiem, przede wszystkim po to, by zbawić ludzkość od grzechu.

 

Biorąc pod uwagę dwie pierwsze odpowiedzi, należy zwrócić uwagę na to, że choć są one zgodne z prawdą, nie stanowią głównej przyczyny wcielenia Syna Bożego. Nie wolno też zapominać o tym, że Chrystus może być przykładem jedynie dla osoby wierzącej, która przeżyła doświadczenie nowonarodzenia (1Pt..2,21; Fil.2,5-8).

Ci, którzy starają się koncentrować naszą uwagę na Chrystusie jako przykładzie, bez wcześniejszego przedstawienia Go jako Zbawiciela, robią wrażenie kogoś, kto naucza teorii przykładu zbawienia. Właśnie z tego powodu często oskarżani są o herezję perfekcjonizmu i legalizmu.

Tak więc, głównym powodem wcielenia Chrystusa było niewątpliwie uzyskanie legalnej możliwości zbawienia upadłego rodzaju ludzkiego (Mat.1,21; Gal.4,4-5; Hebr.2,14-17). I tylko dla tych, którzy najpierw przyjmą Go jako Zbawiciela może On stać się też przykładem.

 

  1. Znając podstawową przyczynę wcielenia Syna Bożego, możemy teraz odpowiedzieć sobie na drugie pytanie: W jaki sposób Chrystus zbawił nas w ludzkiej naturze?

Również w tym przypadku, chrześcijaństwo oferuje więcej niż jedną odpowiedź i do każdej z nich wymagany jest inny pogląd odnośnie ludzkiej natury Chrystusa:

 

  1. Pierwsza odpowiedź na to pytanie sprowadza się to tego, że w swoim człowieczeństwie, Chrystus zbawił ludzkość zastępczo, prowadząc doskonałe życie i umierając zamiast, albo na miejscu grzesznego rodzaju ludzkiego. Ten pogląd został przyjęty przez reformatorów i nadal akceptowany jest dzisiaj przez większość ewangelicznych chrześcijan. Twierdzą oni, że aby Chrystus mógł zbawić ludzkość zastępczo, musiał przyjąć naturę Adama sprzed upadku. Argumentują to w ten sposób, że grzeszna natura już sama w sobie stanowi grzech i jest automatycznie potępiona. Z tego powodu, Chrystus musiał przyjąć bezgrzeszną naturę tak, aby mogła ona w Chrystusie stanowić doskonałą zastępcza naturę naszego upadłego i potępionego człowieczeństwa. Ich zdaniem, gdyby Chrystus przyjął naturę, która jest naszym udziałem, wówczas automatycznie stałby się grzeszna istotą i sam potrzebowałby zbawiciela. Po drugie, ponieważ grzechem są również grzeszne czyny, w wyniku których popełnienia zasłużyliśmy na śmierć, to jedynym rozwiązaniem jest przyjęcie w zastępstwie doskonałego życia oraz śmierci Chrystusa. Z tego powodu, zwolennicy tego poglądu, nauczają, że zbawienie polega na zastąpieniu naszej upadłej natury, doskonałą i bezgrzeszną naturą Chrystusa, a naszych grzechów Jego doskonałym posłuszeństwem i śmiercią.

Jednak, z tym szeroko akceptowanym do dziś w kręgach protestanckich poglądem związane są dwa ważne problemy:

  1. Po pierwsze, koncepcja ta faktycznie czyni ewangelię nieetyczną, gdyż żadne prawo, a w szczególności Boże, nie zezwala na przeniesienie winy czy sprawiedliwości z jednej osoby na drugą. Dlatego ci, którzy nauczają, że Chrystus zbawił nas zastępczo, słusznie oskarżani są o głoszenie „legalnej fikcji”. Próby zaś rozwiązania tego dylematu przy pomocy twierdzenia, że Chrystus jest ponad prawem, albo tego, iż Chrystus dobrowolnie zmarł zamiast nas, i dlatego ewangelia w tym wydaniu jest etyczna, są nie do przyjęcia. Powód tego jest jasny: Prawo po prostu nie zezwala na przeniesienie winy z winnej osoby na niewinną! Zastępcza ofiara może być do przyjęcia w obliczu prawa tylko wówczas, gdy niewinny utożsami się z winnym, jak to zostało przedstawione w starotestamentowej służbie świątynnej. Najwyższy kapłan z jednej strony reprezentował niewinnego i doskonałego Zbawiciela, a z drugiej grzeszny lud, czego najlepszym dowodem jest to, że noszony przez niego na sercu napierśnik symbolizował 12 pokoleń izraelskich: „Aaron będzie nosił imiona synów izraelskich na napierśniku na swoim sercu, gdy będzie wchodził do miejsca świętego” (2 Moj. 28:29). Podobnie składany na ofiarę baranek, symbolizował nieskalanego Zbawiciela, ale związany był też z grzesznym człowiekiem, gdyż przed zabiciem baranka grzesznik wkładał na jego głowę swoje ręce, przenosząc na niego swój grzech.
  2. Drugi problem, jaki stwarza koncepcja zastępczego usprawiedliwienia, polega na tym, że pogląd ten z łatwością otwiera furtkę dla tzw. taniej łaski. Jeśli Chrystus dokonał tego wszystkiego nie identyfikując się z nami, jeśli żył i umierał zamiast nas, to znaczy, że możemy poprzestać na przyjęciu błogosławieństwa w postaci Jego świętego życia i śmierci, akceptując jedynie ten fakt w swoim umyśle. Nie musimy wtedy identyfikować się z Jego życiem i śmiercią, a przecież prawdziwa wiara i chrzest wymagają od nas wypływającej z serca wdzięczności (Gal.2,19-20; Rzym.6,1-4): „Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy? Czyż nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili” (Rzym. 6:1-4).

Koncepcja zastępczego zbawienia może w konsekwencji doprowadzić wierzącego człowieka do takiego zrozumienia, że Bóg nie oczekuje od niego nic innego, jak tylko mentalnego uznania tego, iż Chrystus żył i umierał zamiast nas. Na tym właśnie polega tania łaska.

 

  1. Na szczęście chrześcijaństwo dysponuje jeszcze druga odpowiedzią na pytanie: W jaki sposób Chrystus zbawił nas w ludzkiej naturze? Odpowiedź ta sprowadza się do tego, że w swojej ludzkiej naturze Chrystus zbawił nas faktycznie, a nie jedynie zastępczo. Według tego poglądu, Chrystus musiał przyjąć grzeszna ludzką naturę.

Ważnym argumentem jest w tym przypadku to, że skoro Chrystus przyszedł zbawić upadłą ludzkość, Jego udziałem musiało stać się upadłe człowieczeństwo, gdyż to właśnie ono potrzebowało odkupienia. Dzięki wcieleniu, Chrystus zidentyfikował się z tą zespoloną upadłą ludzkością i zdobył prawo do tego, by stać się drugim Adamem i naszym legalnym Zastępcą oraz Reprezentantem.

Zgodnie z tym poglądem, Bóg poprzez życie i śmierć Swego Syna, zmienił historię ludzkości nie zastępczo, ale faktycznie. Ponieważ każdy z nas może solidarnie zidentyfikować się z człowieczeństwem Chrystusa historia Jego życia i śmierci staje się naszą historią. W Nim prowadziliśmy doskonałe życie, w Nim umarliśmy, przez co zostaliśmy faktycznie ukarani za grzech. Gdy Chrystus umarł na krzyżu, wtedy cala ludzkość została legalnie usprawiedliwiona, ponieważ wszyscy ludzie umarli wtedy w Nim. Usprawiedliwienie w tym przypadku jest legalne i skuteczne w życiu wierzącej osoby, przez co również wiara staje się czymś znacznie więcej niż jedynie mentalną aprobatą zbawienia. Wiara pociąga wtedy za sobą wypływającą z serca wdzięczność za to, co stało się na krzyżu i prowadzi do poddania swojej woli i okazania posłuszeństwa względem Prawdy, która jest w Chrystusie (Rzym.1,5; 6,17; 10,16; Gal.5,7; 2Tes.1,7-8).

Przeciwnicy tego poglądu sugerują jednak, że jeśli Chrystus zidentyfikował się z naszą grzeszną naturą, wówczas nie mógłby zachować swojej świętości i sam potrzebowałby zbawiciela, gdyż upadła natura sama w sobie jest grzechem. Chociaż prawdą jest, że nasze upadłe człowieczeństwo zamieszkałe jest przez „grzech” (Rzym. 7:20,23), oraz że z natury jesteśmy „dziećmi gniewu” (Ef. 2,3), to jednak nie zmienia to faktu, że według Biblii Chrystus przyjął naturę człowieka, którego przyszedł zbawić (Hebr. 2,14-17). W jaki zatem sposób możemy rozwiązać ten problem? Wyjaśnienie znajdziemy, gdy zwrócimy uwagę na słowo „uczyniony”, albo „stał się”, którego używają autorzy Nowego Testamentu pisząc o człowieczeństwie, które przyjął Chrystus. Nie wyrazili oni tej prawdy pisząc, że Chrystus miał grzeszne ciało, ale że „uczyniony” został ciałem („stał się”) ciałem (Jan 1,14), „stał się” pod zakonem (Gal. 4, 4). Co autorzy chcieli dać nam do zrozumienia, używając słów „uczyniony”, czy „stał się”? W ten sposób pragnęli wykazać, że udziałem Syna Bożego stało się to, co wcześniej do niego nie należało. Poza tym, upadłe człowieczeństwo nie było wszystkim, co Chrystus posiadał, gdyż w przeciwieństwie do nas Jego udziałem była też boska natura. I to właśnie, dlatego że naszą upadłą naturę przyjął On na swoja boską naturę, akt ten w najmniejszym nawet stopniu nie ograbił Go z jego świętości i bezgrzeszności.

Biblia uczy nas, że Chrystus faktycznie przyjął naszą potępioną, grzeszną naturę, ale pomimo tego w swoim umyśle nigdy nie uległ On pokusom i pokonał prawo grzechu i śmierci w grzesznym ciele (Rzym. 8,2-3), a następnie, na krzyżu wykonał na nim egzekucję. Fakt, że Nowy Testament podaje genealogię Jezusa, wykazując że był potomkiem Dawida (Rzym. 3,1), Abrahama (Mat.1,1-16) oraz innych przodków, aż do Adama (Łuk.3,23-38) jednoznacznie dowodzi, że człowieczeństwo Chrystusa było tym, które potrzebowało zbawienia. Pojawia się więc pytanie, kiedy Chrystus oczyścił to człowieczeństwo z „prawa grzechu i śmierci”? Większość chrześcijan naucza, że stało się to przy wcieleniu. Jednak pogląd ten nie może być biblijnie uzasadniony. Słowo Boże wyraźnie uczy, ze stało się to na krzyżu, bo właśnie tam Jezus usunął „grzech” świata (Rzym. 8,2-3).

Tak więc, inkarnacja nie jest środkiem przy pomocy, którego Bóg rozwiązał problem grzechu, gdyż Bóg dokonał tego poprzez krew Jezusa Chrystusa, która oczyszcza nas od wszelkiej nieprawości (1Jan 1,7). Przyjęcie naszej upadłej natury dało wprawdzie Jezusowi prawo stania się naszym legalnym Zastępca oraz Zbawicielem, ale to w krzyżu ( w śmierci Chrystusa) znajduje się moc Boża ku zbawieniu dla każdego, kto wierzy. Człowieczeństwo Chrystusa może stać się dla nas „wszystkim”, tylko wówczas, gdy wieczna ewangelia rozumiana jest w świetle motywu w Chrystusie.

 

 

WYPOWIEDZI ZNANYCH PROTESTANCKICH TEOLOGÓW POTWIERDZAJĄCE PRZYJĘCIE PRZEZ CHRYSTUSA UPADŁEJ LUDZKIEJ NATURY

 

Dzisiaj coraz więcej teologów zaczyna rozpoznawać tę prawdę. Najlepszym tego dowodem mogą być ich własne wypowiedzi na ten temat:

 

Wybitny protestancki teolog – Thomas F. Torrance, w swoich wypowiedziach wyjaśnia, że człowieczeństwo Chrystusa ma dla nas kolosalne znaczenie, gdyż Syn Boży mógł zbawić wyłącznie to, co sam przyjął:

“Inkarnacja powinna być rozumiana jako przyjęcie na Siebie przez Boga naszej upadłej natury, naszej obarczonej grzechem i winą rzeczywistej ludzkiej egzystencji. Doktryna ta na przestrzeni pierwszych pięciu wieków, akceptowana była wszędzie przez wczesny Kościół Chrześcijański. Stale powtarzano wtedy, że jeśli cały człowiek miał być zbawiony, to Chrystus musiał przyjąć całe człowieczeństwo, gdyż to, czego nie przyjął nie mogło być uzdrowione ani zbawione…  W ten sposób, inkarnacja, musiała być rozumiana jako posłanie Syna Bożego w rzeczywistej postaci naszej grzesznej natury oraz jako ofiara, w której osądził i potępił On grzech w środku tej natury, aby odkupić człowieka od cielesnego i nieprzyjaznego umysłu”. (Thomas F. Torrance, The Meditation of Christ, pp. 48, 49)

 

Anders Nygren – Jeden z najwybitniejszych teologów, profesor Teologii Systematycznej na Uniwersytecie w Lund, autor znanego komentarza do Listu do Rzymian oraz bardzo popularnej w kręgach chrześcijańskich książki “Agape i Eros”. Profesor Froom napisał o tym teologu, że jest jednym z niewielu nieadwentystycznych teologów głoszących to samo poselstwo, które głosił Waggoner i Jones:

“Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy Chrystus przyszedł na ten świat, znalazł się w takim samym położeniu, jak każdy z nas i podlegał tym samym niszczycielskim mocom, którymi zniewolony został człowiek… Chrystus pokonał grzech w jego własnym królestwie, w naszym ciele, gdyż On sam przyszedł w postaci grzesznego ciała” (Komentarz do Rzym. Rozdz. 8, I-II);

„Syn Boży musiał osądzić, potępić, pozbawić mocy i pokonać grzech w jego własnym królestwie – w grzesznym ciele. Przyjęcie zatem przez Chrystusa cielesnej natury nie było czymś nierealnym, ale oczywistym i rzeczywistym faktem. Warunki, w jakich znalazł się Chrystus były takie same jak nasze, gdyż poddany On został tej samej niszczycielskiej mocy. Z ciała powstawały przeciwko Niemu te same pokusy jak to jest w naszym przypadku. Jednak pomimo tego wszystkiego, panował nad grzechem” (Anders Nygren, “Commentary on Romans”, str. 314-315).

W kolejnym fragmencie, ten sam autor w następujący sposób wyjaśnia to, co apostoł Paweł mógł mieć na myśli, pisząc w Rzym. 8,3, że Bóg posłał swojego Syna „w podobieństwie (w postaci) grzesznego ciała”:

„Paweł używa tutaj szczególnego wyrażenia. Mówi on, że Bóg posłał swego Syna w postaci grzesznego ciała, albo jak podaje inny przekład: w podobieństwie grzesznego ciała. Jest to w rzeczy samej osobliwy zwrot, ale zaraz zrozumiemy, że użyty on został nie bez powodu. Autor mógł po prostu napisać: w ciele, bo przecież o to właśnie chodziło… Paweł jednak nie poprzestaje na ogólnym stwierdzeniu w ciele, lecz mówi, że było to grzeszne ciało. Było czymś koniecznym, aby Syn Boży potępił, pozbawił mocy i pokonał grzech w jego własnym królestwie. Z tego powodu, bardzo ważne jest, że w przypadku Chrystusa mowa jest o grzesznym ciele. Paweł stara się zapewnić nas, że kiedy Chrystus przyszedł na ten świat, wówczas podobnie jak my znalazł się pod wpływem tych samych mocy. Oznacza to, że On też był pod gniewem, grzechem, prawem i śmiercią. On znalazł się pod gniewem, bo uwalniając nas od przekleństwa, sam stal się przekleństwem (Gal. 3,13). Znalazł się pod grzechem, gdyż On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą (2 Kor. 5:21). On znalazł się pod prawem, bo gdy przyszło wypełnienie czasu, posłał Bóg Syna swego, który się urodził z niewiasty, który się stał pod zakonem (Gal. 4:4, BG). A w Hebr. 2,14 powiedziane jest, że Bóg uczynił Go poddanym śmierci, aby mógł przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła (Hebr. 2:14). Również tutaj – w ósmym rozdziale listu do Rzymian – Paweł musiał powiedzieć to samo, bo gdyby Chrystus pod jakimkolwiek względem, nie został uczyniony poddanym którejkolwiek z tych sił, wówczas one nie zostałyby pozbawione mocy i potępione. To właśnie z tego powodu, Paweł posuwa się tak daleko, jak tylko może, zapewniając że Chrystus faktycznie został poddany mocy grzechu. Inaczej wzbudziłby wątpliwość, co do tego, że tak rzeczywiście było. Gdyby Chrystus został poddany mocy gniewu, grzechu, prawa i śmierci, ale nie przyjął całego ciężaru grzechu (włącznie z upadłą naturą), wówczas byłby wolny od tego, co uzbraja śmierć w żądło (1Kor. 15:56) i w tej sytuacji, grzech nie zostałby uśmiercony i objąłby absolutne panowanie! Tak wiec, Paweł jest całkowicie pewien, że Chrystus w jakiś sposób, znalazł się pod mocą grzechu. Jednakże pojawia się tutaj pewna trudność, która wynika z faktu, że Paweł doskonale wiedział, iż z drugiej strony grzech nie miał do Chrystusa żadnego przystępu. On sam napisał przecież o Chrystusie, że nie znal grzechu (2 Kor. 5,21). I właśnie z tego powodu, Paweł nie mógł zastosować tu absolutnego stwierdzenia i napisać: w grzesznym ciele, gdyż to oznaczałoby, że Chrystus był poddany mocy grzechu w taki sam sposób jak my – grzesznicy. Paweł stara się więc podejść tak blisko sedna sprawy, jak to możliwe, ale robi to tak, aby jednocześnie nie zaprzeczyć bezgrzeszności Chrystusa, co do której był także całkowicie pewien. Podchodzi blisko tej granicy, ale nie przekracza jej. Z tego powodu mówi: w postaci grzesznego ciała, czy w podobieństwie grzesznego ciała. Cielesna natura Chrystusa nie była w żadnym wypadku czymś nierealnym, ale jasnym i rzeczywistym faktem. On musiał pod każdym względem znaleźć się w naszym położeniu. Poddany był tym samym niszczycielskim mocom. Z tego ciała powstawały przeciwko Niemu te same pokusy, które powstawały przeciwko nam. Pomimo tego jednak, Chrystus doskonale poskromił grzech w jego własnym królestwie.  Paweł ostrożnie dobierał tu słowa, gdyż musiał brać pod uwagę dwie odnoszące się do Chrystusa pozornie przeciwstawne prawdy. Mówiąc o nich, nie mógł posunąć się za daleko, ani w jednym, ani w drugim przypadku. Jedną prawdę stanowiła bezgrzeszność Chrystusa, a drugą to, że musiał On znaleźć się w tym samym położeniu, co my i być poddanym tym samym mocom. Chrystus jednak pokonał grzech w jego własnym królestwie – w ciele, gdyż przyszedł w postaci grzesznego ciała. Przez Jego śmierć, Bóg potępił grzech i odebrał mu moc, ale jednocześnie usunął również śmierć, dzięki której grzech zasiadł na tronie, obejmując wszechwładne panowanie nad rodzajem ludzkim. Z tego powodu, grzech i śmierć nierozerwalnie są ze sobą związane, stoją i upadają razem. Taki właśnie jest sposób, w jaki Bóg rozprawił się z dawnym porządkiem –  prawem grzechu i śmierci. Dzięki temu, dla tych, którzy są w Chrystusie, stare przeminęło.  To właśnie dlatego, że Bóg posłał Syna w postaci grzesznego ciała, Ci którzy są w Chrystusie zostali uwolnieni od potępienia i gniewu, zostali uwolnieni od mocy prawa, od grzechu i śmierci, stąd napisano, że także śmierć nie ma nad nimi mocy” (Anders Nygren, “Commentary on Romans”, str. 313-317).

 

Dietrich Bonhoeffer:

“Przywdziewając nasze ciało Syn Boży wziął na siebie nasze jestestwo, naszą naturę, wziął nas… Teraz nadal my jesteśmy w Nim. Tam gdzie On jest my również jesteśmy. Byliśmy w Nim przy wcieleniu, na krzyżu i przy zmartwychwstaniu. My należymy do Niego, bo jesteśmy w Nim. To dlatego Pismo nazywa nas ciałem Chrystusa”.

 

Podobnego zdania był też inny wybitny niemiecki teolog – Karl Barth:

“Jezus nie był grzesznym człowiekiem, ale Jego położenie – zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie – było dokładnie takie samo jak to, w którym znalazł się grzeszny człowiek. On nie uczynił tego, co Adam, ale żył w ciele, którego udziałem były konsekwencje czynu Adama. Zachował niewinność w tym ciele, w którym Adam i my w Adamie staliśmy się winni. Dobrowolnie utożsamił się z nami i wszedł w niezbędny dla naszego zbawienia związek z naszą potępioną egzystencją. Jedynie w taki sposób, czyli przez to, co zostało zamanifestowane w Nim i przez Niego, mógł objawić nam Boga i pojednać nas z Nim.  Jednakże zbawienna prawda, w niczym nie traci na wartości przez to, że natura, którą przyjął Bóg w Chrystusie była identyczna jak nasza upadła natura. My wszyscy stoimy przed Bogiem jako upadła rasa i Syn Boży nie tylko przyjął naszą naturę, ale wszedł w określoną postać naszej natury, w której stoimy przed Bogiem potępieni i zgubieni. Postać ta nie różniła się od tej, która jest udziałem nas wszystkich. Nie możemy podważać Jego doskonałego związku z nami i w ten sposób oddalać Go od nas”. (Karl Barth, “Dogmatics”, vol. 1, part 2, p.152, 153)

 

O tym, jak duże znaczenie ma człowieczeństwo Chrystusa w kwestii właściwego zrozumienia planu zbawienia, w ciekawy sposób napisał jeden z najwybitniejszych protestanckich teologów, anglikański biskup J.A.T. Robinson:

“Pierwszym aktem dramatu odkupienia ludzkości, było to, że Syn Boży aż do końca utożsamił się z ciałem człowieka w jego upadłym stanie. Musimy wypowiadać te słowa ze szczególnym naciskiem, gdyż chrześcijańska teologia jest nadzwyczaj niechętna, aby zaakceptować śmiałe słowa, których używa PawełTradycyjny, zarówno katolicki, jak i protestancki pogląd w tej kwestii, utrzymuje, że Chrystus przyjął bezgrzeszną ludzką naturę. Ale jeśli to zagadnienie oparte zostanie na terminach biblijnych, wówczas nie ma żadnych powodów do obaw i faktycznie staje się to najlepiej ugruntowaną podstawą do przyjęcia Chrystusa, którego człowieczeństwo było dotknięte wszystkimi skutkami i konsekwencjami upadku. W każdym bądź razie, nie ulega wątpliwości, że właśnie tak widział Osobę Chrystusa Paweł, i że jest to niezbędne w kwestii całościowego zrozumienia, opisanego przez Pawła zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa”. (J.A.T. Robinson, The Body, a Study in Pauline Theology, 1952, p. 37-38)

 

 

KRZYŻ CHRYSTUSA

 

Definicja grzechu dla wielu sprowadza się wyłącznie do przestąpienia prawa, ale według Biblii grzech to nie tylko akt, będący wynikiem łamania przykazań. Grzechem określona jest w Biblii również moc i zasada grzechu, która zamieszkuje naturę grzesznego człowieka. Rodzimy się z tą zasadą i z nią umieramy. Paweł w Rzym 7 określa tę moc „grzechem” lub „zakonem grzechu”.

Grzech jako akt, stanowiący wynik złamania Bożego Prawa pociąga za sobą winę i karę. Bóg natomiast nie obarcza grzesznika winą za grzech, który znajduje się w nim, ponieważ grzeszny człowiek rodzi się z tym grzechem. A zatem, ten rodzaj grzechu (moc grzechu, zakon grzechu) nie pociąga za sobą winy, ale pozbawia nas prawa do wieczności, gdyż w 1 Kor. 15:50 Paweł napisał, że „ciało (upadła natura z zakonem grzechu) i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego”. Jest tak, dlatego, że to, „co skażone, nie odziedziczy tego, co nieskażone”.

A zatem, skoro jasne jest, że problem grzechu nie jest pojedynczym, ale podwójnym (dualnym) problemem, musimy odpowiedzieć na pytanie, jakie rozwiązanie znalazł Bóg dla tego dualnego problemu grzechu. Bóg nie mógł rozprawić się jedynie z grzechem w znaczeniu aktu, stanowiącego złamanie Bożego prawa, gdyż wówczas plan zbawienia objąłby jedynie jeden z dwóch aspektów grzechu.

Rozwiązaniem dla naszych grzechów (czynów w liczbie mnogiej), które pociągają za sobą winę i karę jest krew Chrystusa. W Hebr. 9.22 czytamy, że „bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia” (grzechów). Podobnie w Mat. 26:28 Chrystus powiedział: „to jest krew moja nowego przymierza, która się za wielu wylewa na odpuszczenie grzechów”. Inaczej mówiąc, ponieważ w Biblii krew oznacza życie, a przelana krew to śmierć, Zbawiciel powiedział tu, że swoją śmiercią na krzyżu zapłaci cenę za nasze grzechy, co staje się jednocześnie akceptowaną przez prawo postawą przebaczenia.

Ale chociaż tym sposobem (poprzez krew Chrystusa) Bóg przebacza nam nasze grzechy w sensie czynów, to nadal nie może zapewnić nam przebaczenia od grzechu (zakonu grzechu), który jest w nas, ponieważ nie można wybaczyć grzeszności! Bóg może wybaczyć wam to, co zrobiliście, ale nie może wybaczyć tego, kim jesteście! Rozwiązaniem dla tego drugiego problemu grzechu jest krzyż Chrystusa.

Aby wyjaśnić różnicę posłużę się pewną ilustracją: W moim ogrodzie rośnie jabłoń, która od początku rodziła kwaśne i nienadające się do spożycia dojrzałe owoce. Z tego powodu zebrałem wszystkie owoce z tej jabłoni i wyrzuciłem je do rzeki. Czy jednak tym sposobem rozwiązałem cały problem? Tak, ale tylko na pewien czas, bo nastepnego roku na drzewie tym ponownie wyrosną takie same gorzkie owoce. Usunąłem jedynie złe owoce, które i tak pojawią się ponownie, co oznacza, że problem nie został rozwiązany, gdyż nie zlikwidowałem jego przyczyny. Podobnie będzie, jeśli dokopie się do korzeni tego drzewa i umieszczę w ziemi nawet 100 kg cukru w nadziei, że drzewo wchłonie cukier i wyda słodkie owoce. Czy ta metoda rozwiąże problem gorzkich owoców? Nie, ponieważ to nie gleba stanowi przyczynę problemu, ale samo drzewo! Jeśli Ewangelia usuwa (poprzez przebaczenie) jedynie „owoce” naszego problemu grzechu, czyli nasze czyny, będące wykroczeniami Bożego Prawa, to jest to rozwiązanie jedynie tymczasowe, gdyż grzech (zakon grzechu), który mieszka w nas ponownie zrodzi owoce grzechu. Przebaczenie grzechów, choć jest czymś wspaniałym, to nie stanowi jeszcze pełnego rozwiązania problemu grzechu. Przebaczenie jest cudowną wartością, za która powinniśmy stale Bogu dziękować, bo przywraca nam ono wewnętrzny pokój. Jednak prawdziwie wierzący człowiek jest niezadowolony z tego, że owoce grzechu stale pojawiają się w jego życiu. Jest nieszczęśliwy, bo choć doznaje przebaczenia, to znów grzeszy, ponownie uzyskuje przebaczenie i znów popełnia grzech, i wydaje mu się, że takie życie jest błędnym kołem, któremu nie ma końca. Ale czy jedyną nadzieja chrześcijan w odniesieniu do problemu grzechu jest wyłącznie przebaczenie? Czy to jest granica mocy Bożej Ewangelii? Współczesny człowiek próbował już rozwiązać problemu grzechu na wszelkie możliwe ludzkie sposoby. Jednak, ani wychowanie, ani restrykcje i zasady, motywacje i nagrody, marksizm czy jakiekolwiek humanistyczne idee nie zdały egzaminu i nie zlikwidowały problemu przestępstwa i grzechu. Czy można dokonać tego przez zmianę politycznego i ekonomicznego środowiska? Jeśli wykopię małą wierzbę i przesadzę ją do sadu, w którym rosną grusze, to czy na wierzbie tej wyrosną gruszki, tylko dlatego że wierzba ta zmieniła środowisko? Nie! To jest po prostu niemożliwe! Jeśli chrześcijanin bezskutecznie stara odnieść zwycięstwo nad grzechem, to jest tak, ponieważ nie dostrzega on Bożego podwójnego rozwiązania problemu grzechu. Moc Boża nie jest zawarta jedynie we krwi Chrystusa, ale także w krzyżu. Bóg może wybaczyć grzeszne czyny (dzięki przelanej krwi Chrystusa), ale grzeszność nie może być przebaczona. Grzeszność musi istnieć do końca. Jednym z błędów, jakie popełniamy stając się chrześcijanami, polega na tym, że wydaje się nam, iż z Bożą pomocą jesteśmy stanie zmienić nasze grzeszne natury. Chrystus jednak w rozmowie z Nikodemem powiedział, że „to, co się narodziło z ciała jest (do końca) ciałem” (Jan 3.6), gdyż Bożym rozwiązaniem problemu zakonu grzechu, który jest w nas nie jest modyfikacja czy poprawa, ale krzyż! Ciało grzechu (zasada wrodzonego egocentryzmu) musi umrzeć! To jest sposób w jaki Bóg rozprawia się z zakonem grzechu. Bóg zapewnia ci przebaczenie twoich grzesznych czynów poprzez krew Chrystusa, ale nie wybacza ci twojej grzeszności, lecz wykorzenia to bezustannie rodzące gorzkie owoce drzewo. Jabłoń, która rodzi kwasne jabłka musi być wykorzeniona i nowa jabłoń musi zająć miejsce starej. W 2 Kor. 5:17 Paweł wyjaśnia, czego Bóg dokonał dla nas przez krzyż: „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe”. Receptą Ewangelii na grzech nie jest zmiana środowiska. Ewangelia nie ma też na celu jedynie uczynienie człowieka lepszym czy dobrym. Receptą Ewangelii na grzech jest posłuszeństwo zasadzie nie ja, lecz Chrystus”! Z tego własnie powodu pewien francuski teolog powiedział, że „każdy chrześcijanin rodzi się (już) ukrzyżowany”. Podobnie, słynny współczesny męczennik i teolog – Dietrich Bonhofer, który został pozbawiony życia w wieku 39 lat powiedział: „Kiedy Bóg cię powołuje, to wzywa cię do śmierci”. Jeśli jeszcze nie umarliście, jeżeli zostaliście pogrzebani żywcem przez pastora, który przeprowadzał ceremonię waszego chrztu, to tak naprawde jeszcze nie jesteście chrześcijanami, ponieważ Ewangelia żąda od was śmierci w zamian za życie Chrystusa! Tak wygląda Boża odpowiedź na problem grzechu.

Śmierć Chrystusa nie była śmiercią Jednego zamiast wszystkich. Biblia nie uczy czegoś takiego. Tak, to prawda, że Chrystus umarł za nas w tym sensie, że zakosztował śmierci zamiast nas (wszystkich ludzi), gdyż ty i ja – jako chrześcijanie – nigdy nie będziemy musieli doświadczyć drugiej śmierci, której Chrystus zakosztował na krzyżu. Nie umierał On jednak jako Jeden zamiast wszystkich, bo taka śmierć byłaby czymś nielegalnym (bezprawnym) i żadne prawo (ani ludzkie ani Boże) nie aprobuje takiego rozwiązania. Dlatego, zgodnie z treścią Nowego Testamentu, śmierć Chrystusa musiała być solidarną, (zbiorową, kolektywną, zespołową) śmiercią!

Gdy reprezentant naszego kraju zdobędzie złoty medal olimpijski, to czy tylko on się cieszy i wzrusza? Nie jedynie on, ale cały naród, ponieważ sportowiec ten jest reprezentantem całego narodu! Podobnie, kiedy Chrystus odniósł zwycięstwo poprzez swoje doskonale sprawiedliwe życie i swoją śmierć, to i cała ludzkość może się już z tego faktu radować, bo Jego zwycięstwo jest zwycięstwem nas wszystkich (2 Kor 5.14). Gdy tylko przez wiarę akceptujemy ten historyczny fakt, wówczas krzyż Chrystusa staje się naszym krzyżem.

Tak więc, w Chrystusie mamy wolność nie tylko od potępienia z powodu naszych grzechów, ale także od mocy grzechu: „Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele” (Rzym. 8:3). Użyte tu słowo „grzech” (l. poj.) nie odnosi się do naszych grzesznych czynów, lecz do zasady grzechu, która mieszka w naszym „ciele” grzechu. Jan Chrzciciel, gdy ujrzał Chrystusa zawołał: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech (l. poj.) świata” (Jan. 1:29). Również tutaj słowo „grzech” wystepuje w liczbie pojedynczej, gdyż Jezus nie przyszedł jedynie, by wybaczyć i wybaczać nam nasze grzechy, ale „zgładzić grzech świata”. I na krzyżu, zgodnie z Rzym 8.3, Bóg „potępił (zgładził) grzech (l. poj.) w ciele” (w ludzkiej naturze Chrystusa). Na krzyżu Bóg potępił i zgładził zakon grzechu w ciele Chrystusa, „aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas…” (Rzym. 8:4). Inaczej mówiąc, Boże rozwiązanie dualnego problemu grzechu człowieka znajduje się we krwi i w krzyżu Chrystusa. Ponieważ Chrystus zaakceptował „zapłate za grzech” (za nasze grzechy), „Jego krew oczyszcza nas od wszelkiego grzechu”. Ale, ponieważ my umarliśmy w Nim, Bóg uderzył w podstawę grzechu, jego korzeń, którym jest moc i zasada grzechu mieszkająca stale w nas.

Nasza śmierć w Chrystusie jest niezbędna, aby z prawnego punktu widzenia nasze przebaczenie mogło być zaakceptowane. Prawdą jest, że obiektywnie rzecz biorąc wszyscy ludzie ponieśli już śmierć w Chrystusie, ale jeśli ktokolwiek odrzuca tę śmierć jako własną, jeżeli nie chce utożsamić się z krzyżem Chrystusa, oznacza to również, że krew Chrystusa nie może legalnie oczyścić tej osoby z grzechów, ani usprawiedliwić. Jest więc czymś niezwykle ważnym, aby pamiętać, że krzyż Chrystusa uderza w samo sedno problemu grzechu, którym jest znajdujący się w naszych „członkach” zakon (moc, zasada) grzechu.

Powiedzmy, że udajecie się na pogrzeb alkoholika i zabieracie ze sobą puszkę piwa i przechodząc obok otwartej trumny częstujecie zmarłego tym piwem. Człowiek ten jednak nie jest już w stanie skorzystać z waszej oferty, nie może już spożyć żadnego alkoholu. Jest to niemożliwe, bo nie żyje, bo umarł także dla alkoholu. W Gal. 5:24 Paweł mówi, że „ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje wraz z namiętnościami i żądzami”. Jedynym miejscem, do którego należy ciało grzechu jest krzyż.

Czy pragniesz zwycięstwa nad mocą zakonu grzechu, który jest w tobie? Ta moc znajduje się w krzyżu Chrystusa, a nie w twoich obietnicach i rezolucjach, które są jak „bicz z piasku”. W Ewangelii Jana 12:24 Chrystus mówi: „Zaprawdę, zaprawdę (2-krotne „zaprawdę” akcentuje powagę tych słów) powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje”. Nasienie nie może wydać owocu, jeśli stale znajduje się w kieszeni, jeśli nie zostanie umieszczone w ziemi i nie obumrze. Podobnie i my, jeśli nie zaakceptujemy faktu naszej śmierci w Chrystusie, nigdy nie zaczniemy wydawać prawdziwych owoców Ducha Świętego pod postacią autentycznej sprawiedliwości i uświęconego zycia. Jeśli usunę jabłoń, która rodzi gorzkie owoce i zasadzę na jej miejsce nowe drzewo, to może to zabrać nawet 5 lat zanim pojawią się na nim owoce, ale z pewnością jabłoń ta będzie w końcu rodzić słodkie i smaczne owoce, dlatego że stare drzewo zostało wykorzenione i nowe zajęło jego miejsce.

Najważniejszą prawdą, której potrzebuje świat jest to, że Chrystus przelał swoją krew za grzechy każdego grzesznego człowieka. Największą zaś potrzebą chrześcijanina, który uzyskał już przebaczenie, i którego udziałem jest już wewnętrzny pokój, który stoi przed Bogiem tak jakby nigdy nie zgrzeszył, nie jest to, że Chrystus przelał dla niego swoją krew, bo ten fakt jest już mu znany. Tym czego teraz najbardziej on potrzebuje jest świadomość tego, że „umarł przez ciało Chrystusowe, (…) aby mógł wydawać owoc dla Boga” (Rzym. 7:4).

Bóg ma sposób na to, byś zaczął przynosić Mu „owoc”, ale nie dokona tego przez uczynienie cię lepszym chrześcijaninem. Jego metoda polega na pozbawieniu cię życia i obdarowaniu w zamian życiem Chrystusa, zyciem, które podoba się Bogu, tak abys mógł powiedzieć: „z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal. 2:20). Chrystus był chętny, by wszędzie tam, gdzie posyłał Go Ojciec, wypełnić każde Jego polecenie, był chetny udać się nawet na Golgotę i dla naszego zbawienia zawisnąć na krzyżu, będącym symbolem przekleństwa. Niech Boża miłość zachęci nas wszystkich – również i tych, którzy jeszcze tego nie uczynili – do tego, abyśmy zawsze i szczerze akceptowali z wdzięcznym sercem naszą śmierć w Chrystusie, naszą nową rzeczywistość i historię w Nim, tak aby zawsze mógł On w nas mieszkać. Dzieki temu, świat nie będzie już dłużej widział nas, ale „Chrystusa w nas, nadzieję chwały” (Kol. 1.27).

 

Tłumaczenie – Sławomir Gromadzki